Pomoc dla Olka Pesty
Pomoc dla Olka Pesty
Pomoc dla Olka PestyPomoc dla Olka PestyPomoc dla Olka PestyPomoc dla Olka PestyPomoc dla Olka PestyPomoc dla Olka Pesty
Walentynkowe cewnikowanie serca. (wpis 18.02.2013) Drukuj Email

 

W ostatnim tygodniu stycznia, mój pulsoksymetr zaczął pokazywać coraz to niższe saturacje. Spadały nawet do 65%, a powinno być ich minimum 80%, jak na moją wadę na ten moment.
Rodzice zadzwonili do naszej Pani dr z ICZMP w Łodzi i sama Pani dr się zaniepokoiła. Wpisała nas na listę przyjęć na oddział i już 11 lutego mogliśmy przyjechać.


Pojechaliśmy 11 lutego, droga była długa i męcząca, prawie 4 godzinki, potem przeprawa przez izbę przyjęć, co prawda szybko szło, ale było bardzo dużo dzieci do przyjęcia więc zeszło nam tam dwie godziny.

Razem z pielęgniarką poszliśmy na oddział kardiologii. Tam nie czekałem na nic, łóżko było, więc od razu mogłem wygodnie usiąść. Miałem znakomity humorek, mimo zmęczenia. Przyszła moja Pani dr, porozmawiała z Rodzicami o mnie, ja się do niej zalotnie uśmiechnąłem a Ona była zadowolona. Następnie kiedy Pani dr poszła, zjadłem leki i kaszkę i poszedłem spać. Spałem jak zabity, byłem już naprawdę wykończony.
Po przebudzeniu poszedłem z mamą do gabinetu zabiegowego na pobranie krwi i założenie motylka (wenflonu), bolało, płakałem, ale jak tylko wyszedłem z gabinetu było już ok. Reszta dnia zleciała szybko.


Kolejny dzień był jeszcze bardziej męczący niż poprzedni. Na wtorek miałem zaplanowane różne badania, byłem na czczo od 2 w nocy, dostawałem kroplówkę, bo czekało mnie echo serca w uśpieniu w premedykacji czyli dr anestezjolog miał wpuścić mi przez motylka do żyły Dormicum, lek na uśpienie. Wcześniej miałem jeszcze prześwietlenie klatki piersiowej i usg brzuszka. Przyszedł czas na echo serca.
Około 12 poproszono mnie i mamusie, żebyśmy poszli do pokoju badań, było tam mnóstwo ludzi, Pani dr robiąca echo, dwie pielęgniarki, dwóch anestezjologów i jeszcze kilka innych osób, których w ogóle nie znałem. Mama położyła mnie na kozetce obok sprzętu do echo, potem założono mi maseczkę z tlenem na buźkę, anestezjolog podała mi Dormicum. Minęło kilka sekund i już spałem. Mamusi kazali wyjść.
Po pół godzinie wróciłem na salę, jeszcze śpiący, ale już powoli się wybudzałem, podłączono mi kardiomonitor, mierzono ciśnienie i robiono ekg.
Najważniejsze, że udało się zobaczyć wszystko co się dzieje z moim serduszkiem.


Przyszła moja Pani dr i powiedziała, że wg echa nic strasznego się nie dzieje, zastawka trójdzielna nadal ma niedomykalność III stopni, ale to wiedzieliśmy już dawno, no i jest zmniejszony przepływ przez zespolenie Glenna, to które miałem robione podczas drugiej operacji. Powiedziała również, że na czwartek planowany jest dla mnie zabieg cewnikowanie serduszka, ale nie jest to jeszcze do końca pewne.
W środę następnego dnia, na obchodzi Pani dr powiedziała, ze są duże szanse na cewnik i przyniesie dla mamusi kartę zabiegową, na której mama ma wyrazić zgodę na cewnikowanie.
Była krótka rozmowa z dr, który będzie wykonywał cewnik oraz z anestezjologie, który będzie mnie znieczulał do niego.
Tak więc pozostało nam czekać na czwartek..



14.02.2013 o godzinie 9 przeszły po mnie dwie pielęgniarki, odłączyły od kroplówki, którą dostawałem od 6 rana, mamusia położyła mnie na dużym łóżku na kółkach i pojechaliśmy. Miałem frajdę, łóżko trzęsło, jak królewicz sobie leżałem, rozglądając się dokoła. Zjechaliśmy windą piętro niżej i już byłem w pracowni cewnikowań serca. Przywitało mnie kilku lekarzy i pielęgniarek, najsilniejszy z nich przeniósł mnie na stół zabiegowy, przykrył niebieskim prześcieradłem i tylko tule pamiętam.
Obudziłem się na Intensywnej Terapii. Już dzwonili po moją mamusię, która szybciutko do mnie przybiegła. Byłem jeszcze mocno zaspany, dopiero leki przestawały działać.
Cewnikowanie serca i znieczulenie do niego zniosłem, bardzo dobrze. Były obawy co do znieczulenie i samego zabiegu, bo przecież jestem obciążony neurologicznie i nie wiadomo co może się wydarzyć przed, w trakcie i po zabiegu. Ale mi się udało.


Po dwóch godzinach przebywania na Intensywnej Terapii przewieziono mnie z powrotem na oddział kardiologiczny. Tak czekało na mnie moje łóżeczko, dwie ciocie pielęgniarki, kroplówka i kardiomonitor. Podpięto mnie do niego, podłączono kroplówkę i zasnąłem, bo nadal chciało mi się spać. Mamusia była cały czas obok mnie.



Przyszła Pani dr na rozmowę z nami. Powiedziała, że w cewnikowaniu serca wykryto, że zakrzepła się żyła, która odprowadza krew z dolnej części ciała do płuc, przez co ten spadek saturacji i sinica. Podano mi Heparynę, która miała rozpuścić zakrzep ale tak się nie stało.
Jedynym sposobem, żeby zyskać na saturacji poprawy mojej wydolności jest przeprowadzenie trzeciego etapu operacyjnego, metodą Fontana. Jednak to trzeba jeszcze skonsultować z profesorem Mollem, pokazać mu wynik cewnikowania, a On zdecyduje, czy podejmie się operacji i określi kiedy mógłby go wykonać. Niefortunnie wyszło, ze akurat profesor wyjechał na zagraniczny kongres i decyzja odwlecze się do jego powrotu, a więc do początku marca. Bardzo jestem ciekawy co prof. zdecyduje. Jestem siny, saturacje są niskie, tylko jak śpię lekko wzrastają, ale przecież ja cały czas nie śpię, jestem bardzo ruchliwy no i muszę też ćwiczyć, nie mogę sobie pozwolić na przerwę w rehabilitacji, a teraz i tak mam jeszcze zestopować, więc te wyjazdy do Grudziądza, na razie będą nieaktualne.
Po zabiegu doszedłem do siebie w ekspresowym tempie, aż mamusia była zdziwiona, nie to, że we mnie nie wierzy tylko dlatego, że można być aż tak silnym i dać sobie radę ze wszystkim, bez problemu.



W niedzielę wróciliśmy do domku. Uwinąłem się naprawdę bardzo szybko, nie pomyślałbym, że w ciągu 6 dni załatwię tyle badać, w tym echo w uśpieniu anestezjologicznym i cewnikowanie serca.

Czekamy do początku marca na decyzję profesora Molla.