Pomoc dla Olka Pesty
Pomoc dla Olka Pesty
Pomoc dla Olka PestyPomoc dla Olka PestyPomoc dla Olka PestyPomoc dla Olka PestyPomoc dla Olka PestyPomoc dla Olka Pesty
Szpital-padaczkowo (13.03.2014) Drukuj Email

 

Początkiem marca, rozpocząłem dojezdny turnus do Tratwy, znowu, już Wam mówiłem, że to moje ulubione miejsce do ćwiczeń. Codziennie, tatuś zawoził mnie rano na zajęcia, zostawałem z mamusia, miałem ćwiczenia, całkiem tak jak na stacjonarnym turnusie, a po obiadku wracaliśmy do domku, i tak przez dwa tygodnie.


Miało być przez dwa tygodnie, ale nie było, bo w niedzielę, po pierwszym tygodniu, źle się poczułem, padaczkowo. Płakałem, takim innym płaczem niż normalny, bardzo źle się czułem, takie mega niepokój trwał kilka godzin, mamusia i tatuś już nie wiedzieli jak mogą mi pomóc. Prawie płakali razem ze mną. W końcu mama podała mi wlewkę Relsed, to taki lek na uspokojenie też przeciwdrgawkowy. Jednak i on nie pomógł. Pojechaliśmy więc na pogotowie do Grudziądza, tam mnie zbadano, ja cały czas płakałem i wyrywałem się z rąk, sam nie kontrolowałem swojego ciała. Podano kolejną wlewkę Relsedu i kolejną i one też nie pomogły. Zostałem w szpitalu. Lekarze nie chcieli wierzyć, że to sprawa padaczki i dostawałem leki przeciwbólowe, twierdząc, że boli mnie brzuszek, a mnie brzuszek wtedy nie bolał. Potem było kucie igłami, kroplówki i wszystko to co robi się w szpitalu. W końcu, ogromnie wykończony zasnąłem, na krótki czas, byłem naprawdę wykończony,uwierzcie.


Następnego dnia, w poniedziałek, powtórka z wczoraj, to samo. Zrobiono mi badania: krew, TK głowy, usg brzuszka.
We wtorek sytuacja sama się opanowała i nawet wróciłem do domku, ale z padaczką w bagażu, oczywiście. Nic nie dało się już zrobić, przeszedłem wszystkie badania, krew-dobra, mocz-czysty, uszka, gardełko-zdrowe, brzuszek, nerki, wątroba-wszystko dobrze, TK głowy-bez nowych zmian, poza starymi i widoczną blizną na mózgu, pozostałą po udarze, mieszczącą się, aż na trzech płatach mózgu
Te dwa ostatnie dni wykończyły mnie, padaczka szaleje, pokazuje swoją nową odsłonę taką straszną.
Nie da się nad tym zapanować, aż samo przejdzie, ale ile można, i te oczy Rodziców, które patrzą na cierpiące swoje dziecko, spinające się, rzucające, zapłakane, rozwścieczone, nie do opanowania, muszą przeczekać, ale ile można?5 minut, dziesięć, godzinę, dwie, 5 GODZIN???? tak tyle to pod rząd trwało...

W domku jestem, spokojniejszy, ale prawie cały czas "zawieszony", stare te "słabsze" napady są, kiedy zasypiam, jest mi tak dobrze, a tu nagle bach pojawia się napad, ingeruje moim ciałem, głową i rękoma, budzę się i tyle po spaniu i odpoczynku.


Postanowiliśmy szukać pomoc dalej. Znaleźliśmy jednego Profesora w Warszawie, który jest konsultantem krajowym w sprawach padaczek i pracuje z dziećmi z padaczkami. Mama zapisała nas na najbliższy termin, a tatko razem z całą dokumentacją pojechał na konsultację.
Pan Profesor, obejrzał wyniki i powiedział, że na razie zwiększyć Depakinę, a jak to nie pomoże, pewnie będzie trzeba położyć się na oddziale, porobić badania i wtedy podjąć jakąś decyzję. Zaufaliśmy Profesorowi, w końce jeden z najlepszych lekarzy w Polsce.

 

Dni mijają, napady towarzyszą mi przy każdej zabawie, każdym jedzeniu, przy każdych ćwiczeniach i przy zasypianiu. Jednak nie załamuję się tym, bo mam jeszcze wiele zadań do wykonania, tyle marzeń do spełnienia.

 

 

 

Ćwiczę nadal dzielnie i coraz więcej chodzę w ortezach. Coraz częściej próbuję chodzić już za jedną rękę trzymany, jeszcze się chwieję, jak mała kaczuszka ale co tam, małe kaczuszki też od razu nie nauczyły się chodzić prawda?
Powiem Wam, że chodzenie sprawi mi ogromną radość !
Idę, idę, i jak ugną się kolana to wtedy jest odpoczynek, ale potrafię sporo metrów przejść.