Botulina w Poznaniu (wpis 23.12.2013) Drukuj

 

To, że mam krzywą nóżkę, tą porażoną po udarze, to już wiecie. Nie mogę przez m.in. przez nią chodzić, ćwiczyć muszę w ortezie, ehh wcale to nie jest fajne. Mamusia i tatuś postanowili coś jeszcze z tym zrobić, oprócz ćwiczeń i usztywniania ortezą. Zapisali mnie więc, do takiego dobrego Pana Profesora, który zajmuje się takimi nóżkami jaką mam ja, ale i nie tylko. Na wizytę nie czekaliśmy długo, bo chyba z dwa tygodnie.

16 grudnia, z samego rana wyruszyliśmy w drogę. Podróż trochę męcząca, no tak Poznań od nas kawałek leży, no cóż...


Pan Profesor przemiły doktor, najpierw ze mną pogadał, połaskotał i takim sposobem ze spiętego rozluźniłem się i to na dobre, bo nawet kartki z kieszeni mu wyjąłem ale ciiiiiii, wiem, że tak nie wolno, no ale wystawały, potem postrzępiłem cały papier z kozetki, a co tam, trochę śniegu się przyda, prawda?
ale do rzeczy...
otóż...
moja nóżka krzywa Pan Profesor zaproponował dwie opcje
1) operacja-narkoza, nacinanie mięśni, intubacja itp.
2) krótki zabieg wstrzyknięcia botuliny w nóżkę, potem gips i ćwiczenia.
Razem z Profesorem wybraliśmy tą druga opcję. Jeśli ona nie pomoże, wtedy będziemy myśleć o operacji. Ja serduszkowy chłopiec, choć z sercem wszystko ok to nie mogę tak często być usypiany i operowany, no chyba, że byłaby tego konieczność, jednak jeśli istnieje alternatywa to czemu nie spróbować?
Już w następny poniedziałek, ten przed świętami pojechaliśmy do Poznania na ten zabieg, ale wracaliśmy tego samego dnia. Miałem wstrzykiwanie botuliny bez znieczulenia, trochę się denerwowałem, ale dałem radę, pięć zastrzyków i po sprawie, ale nie było też tak strasznie. Wcześniej mamusia nakleiła mi na nóżkę takie specjalne, magiczne plasterki, żeby mniej bolało, i tak też było, a igła była gruba
Najpierw Pan Profesor obejrzał jeszcze raz moją nóżkę, mama puszczała mi bajeczki na dvd, potem te zastrzyki, ehhh, nie powiem, że mnie w ogóle nie bolało, ale też nie płakałem, raz się skrzywiłem, zaszczypało...na razie mam spokój, 7 stycznia jadę na założenie gipsu na nogę.
Teraz w domku ćwiczenia, sumiennie i wg poleceń Profesora, ale to już działka Rodziców, ja będę sobie leżał na materacu, oglądał bajki a mama czy tata będą rozciągać mi mięśnie :)))
Cały dzień nam zeszło, podróż prawie 8 godzin w obie strony, ale daliśmy radę.


.

 

Minusem tego zabiegu jest to, że efekty są krótkotrwałe a zabieg trzeba powtarzać, wstępnie ustaliliśmy, że co pół roku.
Subkonto moje szczuplejsze o 1330 zł....ale właśnie po to są te wszystkie pieniążki, abym mógł mieć to co potrzebuje i w odpowiednim czasie, na NFZ nie wiem kiedy bym się doczekał....
Tak też do mojego planu na kolejne pół roku dochodzą wizyty w Poznaniu, Grudziądzu i Łodzi, bo trzeba jeszcze zrobić nową ortezę, która już jest mocno ciasnawa i przymała. Fuuu kolejne wyzwanie, ale podołam.
Co ja bym zrobił bze moich Rodziców? nie mam pojęcia, Oni walczą o moją sprawność, zdrowie i życie, szukają pomocy, gdzie tylko się da. Ale ja się kiedyś im odwdzięczę. Na razie muszą wystarczyć postępy i uśmiech, z których są ogromnie dumni.