Pomoc dla Olka Pesty
Pomoc dla Olka Pesty
Pomoc dla Olka PestyPomoc dla Olka PestyPomoc dla Olka PestyPomoc dla Olka PestyPomoc dla Olka PestyPomoc dla Olka Pesty
Grudniowy turnus w Tratwie ( wpis 15.12.2013) Drukuj Email

Szybko zleciały dwa tygodnie w domku i jechałem na drugi turnus do Tratwy.

 

Przyjechałem w niedzielę, a od poniedziałku zaczynałem zajęcia.
Plan podobny do poprzedniego. Zajęcia takie jak ostatnio.
Terapia kombinezonowa, Terapia Ręki, Terapia Master, Integracja Sensoryczna, Hipoterapia, ćwiczenia na sali, ćwiczenia w Pająku, masaż Bobatha, zajęcia pedagogiczne, zajęcia logopedyczne, dogoterapia, zajęcia grupowe.


Ucieszyłem się. Od razu bez żadnego krzyku wziąłem się do pracy.
Drugiego dnia Pan Marek szykował dla wszystkich niespodziankę.
Ucieszyłem się, ale biłem się z myślami, co to może być.
W końcu się doczekałem i sam nie mogłem uwierzyć, że do tratwy przybyło dwóch, kolorowych klaunów. Oj działo się działo... Były czary, nawet ja czarowałem, już Wam opowiadam, pewnie jesteście ciekawi, co?
Najpierw obydwaj klaunowie przywitali się z dziećmi i rozdali takie śmieszne, czerwone noski, które sami mieli. Zobaczcie jak śmiesznie wyglądałem, taką minę miałem cały czas jak czerwony nosek miałem na swoim nosku. Potem wszyscy czarowaliśmy obrazki w książce, były zaklęcia, pojawiły się rysunki, ale bez kolorów. Znowu wypowiedzieliśmy zaklęcia, a jeden z klaunów przeszedł się z żółtowłosą pacynką -Filipkiem po sali i pozbierali kolorki z naszych ubrań, ja dałem swój moro, który miałem na spodniach. Okazało się, że rysunki były już kolorowe. Ale magia co?
Dmuchałem też na sznureczki, kręciłem talerz na cieniutkim, długim kiju. Na koniec klauni wyczarowali zwierzątka z cienkich balonów.
Powiem Wam, że pierwszy raz spotkałem klauna, już teraz wiem jak wygląda, a nawet byłem na chwile do niego podobny, wtedy kiedy miałem założony czerwony nosek.


W piątek zorganizowano nam dyskotekę, juhu, uwielbiam ją. Było czadowa tak jak ostatnio. Były światełka, ooo one mi się najbardziej podobały, ale i muzyka i tańce...


Od sobotniego popołudnia, wymęczony na maksa leniuchowałem, więcej spałem, no ale trzeba było naładować akumulatorki na kolejny tydzień.

Od poniedziałku ćwiczenia ale i nie tylko. Mój kumpel Kuba obchodził 5 urodziny. Jego mama zorganizowała takie małe przyjęcie urodzinowe, z balonami, tortem, i śpiewaniem Sto lat. Chyba mi najbardziej smakował torcik, truskawkowo-śmietankowy, mmmmm pycha.

W czwartek kolejna niespodzianka ze strony Pana Marka.


Na stołówce odbyło się przedstawienie Jasełka, które zorganizowały dzieci z pobliskiej szkoły. Śpiewali kolędy, mówili wiersze....podobało mi się.

Bardzo szybko zleciał ten turnusik. Oczywiście zaliczam go do udanych. Postępy też widać. Moja rączka staje się sprawniejsza. Umie sama podać chrupki do buźki, na wet nie wiecie jak się moi Rodzice cieszą. Tyle pracy i wysiłku, przynoszą efekty. Dalej więc walczymy, co tam....

 

Po powrocie do domu czas przygotowywać się do świąt. Już nie długo....