Pomoc dla Olka Pesty
Pomoc dla Olka Pesty
Pomoc dla Olka PestyPomoc dla Olka PestyPomoc dla Olka PestyPomoc dla Olka PestyPomoc dla Olka PestyPomoc dla Olka Pesty
Kłopoty z serduszkiem. ( wpis 20.11.2010) Drukuj Email

 

Cześć, powiem Wam, że coś się dzieje nie dobrego z moim serduszkiem. Saturacje niskie, około 60%, brak apetytu, mam sine usteczka i nad nimi, jestem marudny i mało jem. Naprawdę kiepsko się czuję a tu jeszcze taka brzydka szara pogoda za oknem.

Jedziemy do Łodzi na kontrole, trzeba sprawdzić co się dzieje. Tatko stanął na wysokości zadania, umówił nas na najbliższy termin, w miarę szybko, zresztą to nie przelewki, skoro saturacja niska, ja taki apatyczny i siny, więc jeśli coś się dzieje, trzeba szybciutko reagować. Rodzice już przeszli szkołę szybkiego działania i zawsze zdążą na czas. Fajni są co?

Pojechaliśmy do Łodzi. Mama już nas spakowała, zabrała wszystko co potrzebne będzie nam w szpitalu, tak na wszelki wypadem, że jakbyśmy mieli zostać, będziemy przygotowani, już raz (w lipcu) ta było, zostaliśmy bez niczego, tatko musiał wracać po rzeczy aż do domku i szybciutko wracać.

Droga się dłużyła, ale ja i tak większość przespałem, i dobrze.

W końcu dojechaliśmy, poszliśmy na badania i zostaliśmy na oddziale. O nie, a ja się łudziłem, że być może to nic poważnego.

Po konsultacjach i wszystkich badaniach postanowiono, że zrobią cewnikowanie serduszka (już wcześniej miałem dwa, pamiętacie nie?). Planowano dopręrzyć ten stent co implantowano go w lipcu do przegrody między przedsionkowej. Oczywiście znieczulenie ogólne, respirator...Historia się powtarza, schodzimy na dól, a raczej windą zjeżdżamy, mama zaprowadza, ręce się jej trzęsą, łzy się pojawiają, a ja jak zwykle najsilniejszy. Muszę podtrzymać moich staruszków na duchu.

 


Po kilku godzinach zabieg dobiegł końca. Niestety nie udał się tak jak planowano. Dopręrzono stent ale tylko delikatnie, więcej się nie udało. Przy okazji pomierzono ciśnienia w tętnicach płucnych, co będzie potrzebne już do drugiej operacji. Mimo że w 100% zabieg się nie udał ja czuję się lepiej, saturacja niewiele,ale wzrosła, no i ja czuję się ciut lepiej.

 

 

 

Leżałem jeszcze kilka dni, dochodząc do siebie, aż wróciliśmy do domu, w sobotę 06 grudnia. W Mikołajki, fajny prezent na Mikołaja prawda?

Już myśleliśmy o nadchodzących świętach, pierwszych w moim życiu, mówiliśmy jaka choinka ma być, miała być żywa, taka z lasu. Jednak nie było nam to dane, mama codziennie kolka razy mierzyła mi saturację, Przez pierwszych kilka dni było dobrze, ale później zaczęły znowu spadać. Spadły do 60%.

Trzeba było skontaktować się z Łodzią. Kazali przyjechać jak najszybciej. Pojechaliśmy.